-Dylan? Co
ty chcesz zrobić? Przecież Ona nic nie zrobiła!-Zacząłem
wrzeszczeć.
-Och, młody… Naprawdę myślisz, że
to chodzi o jej śmierć? Nie rozśmieszaj mnie. Chodzi o Ciebie.
Dobrze wiem, że Demi jest twoją słabością, więc Ona stała się
przynętą. Mogłem też wziąć Anne, ale Ona jest za sprytna.
Wszystko by wyczuła i jakimś sposobem by uciekła. Demi taka nie
jest, co ułatwia mi tylko sprawę.-Powiedział mi to prosto w twarz.
Zabolało. Mój jedyny przyjaciel, chcę właśnie zabić niewinną
dziewczynę, aby się zemścić na mnie. Chore, prawda? Lecz wiem, że
On mógłby się do czegoś takiego posunąć. Znałem Go, jak własną
kieszeń.
-Dobra. Ale wytłumacz mi jedno.
Dlaczego chcesz się na mnie zemścić? Co Ja Ci takie zrobiłem? Ja
tylko żyję, oddycham…jak normalny człowiek, tak? Więc nie
rozumiem tego wszystkiego. Myślałem, że jesteś moim przyjaciel,
który będzie mnie wspierał i pomagał w dorosłym życiu. Pracuję
dla Ciebie. Pomagam sobie, jaki i tobie. Dylan, nie wiem co się z
nami stało. Zawsze sobie pomagaliśmy, a teraz chcesz zabić osobę,
która o niczym nie wie. Tak samo jak ja.-Zakończyłem ten długi
monolog. Naprawdę nie rozumiałem, co w niego wstąpiło.
-Udajesz?-Zapytał podnosząc ton
głosu.-Ty zawsze a to zawsze miałeś wszystko, czego zechciałeś!
A Ja? Ja co?! Ja tylko patrzyłem na twoje lepsze życie. Nic nie
mogłem zrobić, bo Ty jesteś młodszy i zawsze Tobie się więcej
należało! Nienawidzę Cię za to.-Mówił, patrząc mi prosto w
oczy. Ja tego nie zauważałem, naprawdę! Przecież… Jesteśmy
PRAWIDZIWYMI przyjaciółmi, prawda?
-Dylan… Jezu, Ja nie miałem pojęcia,
że tak to odbierasz. Ja tego nie widziałem, boże. Ale…Ty
udawałeś mojego przyjaciela? Nigdy nim nie byłeś? A wszystko co
Ci powiedziałem, Cię nie obchodziło i rozpowiadałeś to wszystkim
swoim znajomym? Dylan, powiedz że to nieprawda.-Modliłem się w
duchu, iż było zupełnie inaczej. Tak nie mogło być.
-Jakby tak było, to chyba bym Cię
tego wszystkiego nie uczył, tak? Nic nie zmądrzałeś.
Ale…obchodziło mnie to, lecz niektórzy o czymś na pewno wiedzą,
więc…
-Dlatego ze mną nie chcieli gadać! To
wszystko przez Ciebie, zawsze tak jest!
-Przestać krzyczeć, albo ją
zabiję.-Ostrzegł mnie, jednak ja się nie umiałem opanować, to
było ode mnie silniejsze.
-Dylan! Nie strasz mnie, nie boję się
Ciebie! Nic Jej nie zrobisz, ponieważ Ci się podoba! Jest
cudowna!-Chłopak mocniej pociągną dziewczynę za włosy. Chciałem
szybko do niego podejść, jednak Anne mnie zatrzymała.
-Nie rób tego. Ona będzie tylko
bardziej cierpieć. Lepiej odpuść.-Szepnęła mi na ucho, a Ja
dopiero zrozumiałem, że Ona ma coś z tym wspólnego. To było
zaplanowane.
-Anne, powiedz mi, że ty nie masz z
tym nic wspólnego…-Dziewczyna odwróciła wzrok, patrząc na
uśmiechniętego bruneta. Właśnie straciłem
przyjaciółkę.-Nienawidzę Cię. Nie chcę Cię znać.-Powiedziałem,
odwracając się na pięcie.
-Co muszę zrobić, żebyś Ją
zostawił w spokoju?-Zapytałem chłopaka. Przyglądał mi się
uważnie.
-Sprzedałeś cały towar?-Pokiwałem
twierdząco głową.-Dzieciom?-Ponownie pokiwałem.-To nielegalne,
wiesz?-Zaczął przybliżać się w moją stronę, jednak wcześniej
puszczając Demi. W duchu odetchnąłem. Przynajmniej Ona będzie
bezpieczna.-Chyba będzie trzeba powiedzieć to policji, nie?
Sprawiedliwość musi być.
-A jak Ty Mi to przynosiłeś, było
dobrze, tak? Dylan opanuj się.-Mówiła Anne. Spojrzałem na nią
morderczym spojrzeniem.
-Nie możesz coś innego?
Wyścigi?-Zapytałem z nadzieją w głosie. Byłem w tym naprawdę
dobry. Lecz Dylan też. Przecież to On mnie wszystkiego nauczył, a
ja tylko to doszkoliłem.
-Haha… Wyścigi? Chyba zwariowałeś.
To za proste dla mnie, wygrałbym z palcem w nosie.-Ta jego pewność
zawsze mnie wkurzała. Nigdy nie był skromny.-Walka? Ring?
Oczywiście nielegalne, jak zawsze.-Uśmiechnął się delikatnie.-Na
razie Demi jest twoja, ale uważaj! Bądź czujny, mam ludzi, którzy
będą Cię pilnować. Ciebie i twoją laleczkę.-Zacisnąłem wargi
w wąską linię. Nie chciałem tego. Nie lubiłem się bić, wolałem
wyścigi.
-10 na 10, mogę się zgodzić. Lecz
bez nas i bez jakikolwiek dziewczyn. Nie ma Anne,
rozumiesz?-Spojrzałem na niego. Zastanawiał się, patrząc na
brunetkę.
-Nie! Ja się nie zgadzam.-Zaprzeczyła
Anne.-Nie będzie żadnych walk, wyścigów ani nic podobnego! Macie
się rozejść i nigdy nie spotkać, to będzie najlepsze
rozwiązanie.-Powiedziała poprawiając grzywkę spadającą na oczy.
-Nie udzielaj się. Ty nie jesteś w to
zamieszana, przyjaciółko.-Podkreśliłem ostatnie słowo.
-Idź do niego. Szybko.-Mówił do
Demi, która wykonała szybko Jego rozkaz. Była tak strasznie
wystraszona, jak nigdy.
Podeszła do mnie i wtuliła się we
mnie. Przycisnąłem Ją do swojego torsu, głaszcząc po głowie.
Spojrzałem na Dylan’a. To co zobaczyłem, przeraziło mnie.
Całował się z Anne. Z moją pierwszą miłością… Obiecywał,
że nigdy Jej nie dotknie. Złamał obietnicę.
-Niall, Ja się tak strasznie
boję.-Szepnęła mi na ucho. Przyciągnąłem Ją jeszcze
mocniej.-Już jest dobrze, prawda?-Nie wiedziałem jak odpowiedzieć
na to pytanie. Nie okłamie Jej.
-Nie jest dobrze, ale się nie
przejmuj. Zaraz przyjedzie po Ciebie Harry, dobrze? Uspokój się,
jesteś bezpieczna, no.-Powiedziałem, wyciągając telefon i
wybrałem numer loczka.
-Harry? Pomożesz mi, prawda? Przyjedź
na obrzeża Londynu, do starej opuszczonej hali. Nie znam dokładnie
adresu, chyba Poland Street coś tam. Znajdziesz, wierzę w
Ciebie.-Rozłączyłem się, nie dając mu dojść do słowa.
-Już? Przestaliście się
migdalić?-Powiedziałem, na co Oni przestali. Anne odwróciła
głowę, aby nie patrzyć na mnie. Było Jej wstyd? Tej dziewczynie
jest wstyd? Naprawdę? Tego jeszcze nie było. Zawsze taka odporna na
wszystko, a teraz jest Jej głupio? Trochę za późno.-Dzięki, że
dotrzymałeś obietnicy, Dylan. Jesteś najlepszym przyjacielem,
jakiego było mi dane spotkać na swojej drodze, naprawdę.
Posadziłem Demi na jakiejś starej
ławce. Usiadłem obok niej. Splątałem nasze palce tak, jak robią
to zakochane pary, jednak nas to nie dotyczy. My parą nie mamy
zamiar zostać. O czym ja w ogóle mówię? Nie chcę dziewczyny, nie
potrzebuje Jej. Świetnie sobie sam radzę, wręcz idealnie jak na
mnie.
-Kiedy On przyjedzie?-Zapytała,
ocierając łzy z policzka. Trzęsła się tak bardzo, że nie umiała
utrzymać telefonu, którym się teraz baw…Co?! Ona miała
telefon?!
-Ty miałaś telefon i go nie użyłaś?!
Boże, jesteś głupia!-Zaskoczyłem na nią znienacka.-Miała
telefon i nie zadzwoniła. Gratuluję inteligentności.
-Przestań! Nie pomyślałam, za dużo
się denerwowałam! Nie krzycz na mnie, nic nie
zrobiłam!-Powiedziała, jeszcze bardziej płacząc. Pogłaskałem ją
po dłoni, którą zaraz wzięła.-Nie przeżyłeś nic
podobnego.-Szepnęła, patrząc na mnie załzawionymi oczami. Jej
oczy jak czekolada, były wręcz czarne. Ściemniały ponieważ się
bała? Nie wiem, jednak wolę ich naturalny, radosny kolor.
Nienawidzę patrzeć na płaczącą dziewczynę. Wtedy coś we mnie
pęka i chcę Ją mocno do Siebie przytulić i powiedzieć że Jej
pomogę. Jednak się przed tym hamuje. Nie mogę pokazać, że jestem
też odrobinę wrażliwy. Że pod tą grubą skórą, kryje się
zwykły chłopak z wielkimi marzeniami.
-Demi… Nie chciałem żeby tak
wyszło. Trochę się zdziwiłem, że masz ten cholerny telefon a z
niego nie skorzystałaś. Trochę było to niemądre
posunięcie.-Skrzywiłem trochę usta.-Ale najważniejsze, że jesteś
już bezpieczna. Nic Ci się nie stanie, teraz.
-Masz głupią dziewczynę.-Skomentował
Dylan. Dłonie zacisnąłem pięść, aż zbielały kostki. Nikt nie
będzie obrażał Demi.
-Mówiłeś coś?-Zapytałem podchodząc
do chłopaka. Byliśmy tego samego wzrostu, może był centymetr
niższy, co ułatwiało spojrzeć w jego niebiesko-szare oczy.-Nikt
nie będzie tak wypowiadał się o Demi. Sam mnie nauczyłeś
szacunku do kobiet, więc dlaczego teraz Ją obrażasz?-Zmarszczyłem
czoło, przyglądając się uważnie chłopakowi. Miał niewielki
znamię obok nosa i lekką bliznę po bijatyce. Pamiętam jak
pojechałem wtedy z nim, jednak nie mogłem w tym uczestniczyć,
ponieważ byłem za mały, jak to wszyscy mówili.
-Mam szacunek do kobiet, lecz nie dziś.
Dziś muszę się na tobie wyżyć.-Powiedział i uderzył mnie w
twarz, pięścią. Zakryłem krwawiący nos. Przybliżyłem się do
Niego, uderzając go z kolana w brzuch. Ten upadł na ziemię, a Ja
ponownie kopnąłem go w brzuch.
-Niall! Przestań!-Podbiegła do mnie
Anne, odciągając mnie od Dylan’a. Odwróciła mnie tak, że
patrzyliśmy sobie w oczy. Powoli zbliżała się po moich ust, po
czym złożyła na nich delikatny pocałunek. Odwzajemniłem go,
czują wzrok Demi na sobie. Przecież nic złego nie robię, prawda?
Jestem jeszcze młody, mogę się bawić.
-Niall!-Usłyszałem wołania
Harry’ego. Odepchnąłem delikatnie dziewczynę, oblizując usta.
Co ja robię?-Pomyślałem. Spojrzałem na Demi, która bawiła się
swoimi palcami. Po chwili wyłonił się Hazza.
-Boże, co się stało
Dylan’owi?-Zapytał, patrząc na chłopaka, który tarzał się po
podłodze. Nie miał dość siły, aby samodzielnie wstać. Pomógł
mu w tym Styles.
-Niall się trochę wkurzył i wiesz…
Jak On się wkurzy, to trudno go uspokoić. A to są
rezultaty.-Powiedziała Ann, chwytając moją dłoń. Wspominałem,
że jest ode mnie starsza? I to 4 lata? A jednak tak bardzo mnie
pociąga, jak nikt inny. Jej idealna figura, tatuaż na ramieniu,
niebiesko-szare oczy i brązowe włosy robiły ją taką piękną.
Naprawdę, mogłaby zostać modelką.
-Weź mnie stąd.-Powiedział cicho
Demi, patrząc na Hazze. Chłopak szybkim krokiem podszedł do niej i
przytulił mocno.-Proszę Cię.-Wyszeptała, po czym kolejne łzy
wypłynęły z jej pięknych oczu.
Demi
Chciałam jak najszybciej się stąd
ulotnić. Jest to jeden z najgorszych dni w moim życiu. Zostałam
prawie zabita, Niall na mnie nakrzyczał i jeszcze pocałował JĄ.
Nie mnie, tylko tą jakże piękną istotę. Była naprawdę ładna,
lecz nie przesadzajmy. Nie byłam chyba aż taka brzydka, prawda?
Nigdy nie uważałam się za jaką modelkę lub coś podobnego, lecz
chyba nie było tak najgorzej. Ale chyba było. On wolał Ją.
-Już jedziemy, ale muszę najpierw
pogadać z Horan’em.-Niall spojrzał na niego pytającym
wzrokiem.-Dlaczego mi nie powiedziałeś, że coś się tu dzieje?
Dzięki, wiesz?
-Harry, przestań. Nie musisz
wszystkiego wiedzieć. To jest Moje życie, prawda? Ja decyduję o
nim, nie Ty. Nie musisz być Moją matką.-Powiedział a Jego
tęczówki ponownie zrobiły się ciemniejsze. Zawsze się tak
dzieje, gdy się denerwuje.-Odwal się ode Mnie. Od Demi też możesz,
nic się nie stanie.-Osłupiałam. Co znowu Ja zrobiłam?
-Niall, zamknij się. Nie decydujesz za
mnie.-Warknęłam, patrząc na niego. Puścił dłoń Anne i podszedł
do Mnie. Bałam się, że coś mi zrobi.
-Jesteś ode mnie młodsza o rok. Masz
mnie słuchać.-Powiedział patrząc na mnie wściekły. Nie dam się
tak traktować, muszę się Mu postawić.
-To jest Moje życie, wyobraź sobie.
Ciebie w nim nie ma. Nie potrzebuję Cię w ogóle. Mógłbyś być
niewidoczny, jak dla mnie. Idź do swojej laluni, może znowu Cię
wykorzysta. Biegnij! Na co czekasz?-Chłopak zacisnął usta w wąską
linie. Jednak nie odszedł do dziewczyny. Stał naprzeciwko mnie,
przyglądając się Mi.-Idź.-Powiedziałam stanowczo. Chłopak
złapał mnie za nadgarstki podnosząc je do góry nad głowę.
Przycisnął mnie do ściany, rozbierając Mnie wzrokiem. Cholernie
się bałam, lecz sama nie wiedziałam czego. Przecież nie zrobi Mi
krzywdy. Nie On, nie Niall. Niall jest inny, dobrze o tym wiem.
-Nie ma Mnie? Jakby nie Ja, to byś już
nie żyła.-Wypowiedział przez zaciśnięte zęby. Był strasznie
zły.
-Jakoś bym sobie bez Ciebie poradziła.
Ty jesteś tylko wielkim problemem.-Zacisnął mocniej Swoje dłonie
na Mych nadgarstkach.-Ałć, to boli.-Syknęłam z bólu jaki mi
sprawiał. Nie rozluźnił od razu ucisku. Dopiero po chwili, gdy w
Moich oczach pojawiły się słone łzy.
-Nie żyłabyś. Dylan by Cię zabił,
bez problemów. Nie przeżyłbym tego Ja.-Powiedział odwracając się
na pięcie idąc do brunetki która uśmiechała się od ucha do
ucha. To Ona go w tej chwili zdobyła.
-1:0 dla mnie.-Powiedziała idąc za
blondynem. Wcisnęła dłoń w jego, splatając dłonie. Uśmiechnęła
się jeszcze raz do mnie i zniknęli z Mojego pola widzenia. Po
chwili usłyszałam jak odjeżdża samochód.
-Jedziemy do domu?-Zapytał Harry,
stojąc za mną. Spojrzałam na Dylan’a, który siedział na ławce,
gdzie wcześniej siedziałam.
-Po co to robisz? Zostaw mnie, Niall’a
i wszystkich w spokoju. Możesz wziąć tą całą Anne, ale nas
zostaw.-Ucałowałam Jego polik i odeszłam do bruneta. Złapał mnie
w tali, przytulając do siebie.-Do widzenia, mam
nadzieje.-Uśmiechnęłam się krzywo i wyszłam z chłopakiem z
pomieszczenia. Wsiałam do jego BMW.
-Boże, jak Ty wyglądasz.-Powiedział
patrząc na mnie wystraszonym wzrokiem. Zaśmiałam się
cicho.-Gorzej niż wrak człowieka, normalnie.-Pokręciły głową,
wzdychając. Odpalił samochód, po czym ruszył do centrum Londynu.
Droga przebyła w totalnej cichy.
Wsłuchiwaliśmy się w radio, z którego płynęła raz spokojna,
raz szalona piosenka. Nie lubiłam jeździć autem, a zwłaszcza a
Harry’m. Nigdy się do mnie nie odzywał. Na co dzień, jest On
strasznie rozgadany. Lecz nie, gdy prowadzi samochód. Potrzebuje
ciszy, aby się skoncentrować.
-Jesteśmy na miejscu. Pójść do
Ciebie, czy sobie poradzisz? Jestem do twojej dyspozycji,
kochana.-Uśmiechnął się, pokazując słodkie dołeczki w
policzkach, które tak uwielbiałam.
-Nie mam 3 lat, poradzę sobie jakoś.
Idź do dom, umyj się i do łóżka. Jest 2 w nocy.-Skrzywiłam się,
patrząc na zegarek w telefonie.
-Dobra, ale jako coś, to dzwoń, okej?
I nikogo nie wpuszczaj, jest noc.-Jego zielone tęczówki, wpatrywały
się w moje jak czekolada oczy. Moim ulubionym kolorem jest zielony.
Przypadek? Nie sądzę, Harry.
-Harry, daj spokój. Aż taka głupia
nie jestem. A tak w ogóle, kto by przychodził o takiej godzinie?
Nie przesadzaj, ludzie śpią.-W odpowiedzi usłyszałam ciche ‘prócz
jednej osoby’. Spojrzałam na niego zdziwiona. Ma na myśli
Dylan’a? Niall’a? A może Anne?
-O kogo Ci dokładnie chodzi?
-Niall do Ciebie przyjdzie, zobaczysz.
Będzie się o Ciebie bał, że Dylan przyjdzie i coś Ci zrobi.
Strasznie się o Ciebie troszczy, jak nikt inny. Podobasz się Mu,
widzę to w jego oczach, jak na Ciebie patrzy. Co się dziwić, laska
jak się patrzy.-Uśmiechnął się cwaniacko, za co dostał w
żebra.-Mówię tylko, jak jest. Nie wkurzaj się, Demi, no!-Zrobił
naburmuszoną minę i wyglądał jak słodki piesek.
-Dobra, wypad do domu.
Już.-Powiedziałam, wysiadając z jego samochodu i zaczęłam
kierować się do swojego mieszkania.
-Jestem pod telefonem, jak coś.
Dobranoc.-Usłyszałam jeszcze za plecami. Odpowiedziałam
‘kolorowych’, odwracając się jeszcze w jego stronę.
Chciałam sobie smacznie pospać,
jednak nie było mi to dane. Nie mogłam zasnąć, ciągle miałam
przed oczami Niall’a gdy na mnie krzyczy.
-Demi? Śpisz?-Usłyszałam chłodny
głos jakiegoś chłopaka. Szybko otworzyłam oczy i spojrzałam na
osobnika. Już chciałam piszczeć, jednak dostrzegłam w
nim…Niall’a? Naprawdę? Co On wyprawiał?
-Boże, Niall. Wystraszyłeś…-Nie
dał mi skończyć, tylko wpił się w moje malinowe usta. Oddawałam
każdy pocałunek, jaki wypłyną z jego strony.
-Nie boisz się sama tu spać? Nie
potrzebujesz towarzysza?-Zrobił słodkie oczka, niczym kot ze
Shrek’a. Jednak Ja jestem na niego zła.
-Nie, tam są drzwi.-Pokazałem na duże
białe, pokojowe drwi, które dostałam od mamy na dobry początek
życia w Londynie.-Chcę, abyś przez nie wyszedł.-Spojrzał na Mnie
zdziwiony. Nie spodziewał się, że tak zareaguje.
-Ale…dlaczego? Co znowu
zrobiłem?-Przewrócił teatralnie oczami. Teraz to byłam na niego
cholernie wkurzona.
-Dlaczego? Boże, Ty nigdy nic nie
rozumiesz.-Westchnęłam ciężko.-Jesteś dupkiem, wiesz?-Jego
tęczówki ponownie nabrały ciemniejszego koloru. Czyżby się
zdenerwował? Och…jak mi przykro, naprawdę.
-Jak Mnie nazwałaś?-Jego duże
dłonie, ponownie znalazły się na moich chudych nadgarstkach. Teraz
nie czuję się bezpiecznie.-Jestem dupkiem? Ty się puszczasz na
każdym kroku, ale jest dobrze, nie? Dobrzy są Ci kolesie w łóżku?
Bardzo skrzypiało?-Pytał co raz mocniej ściskając moje już siwe
nadgarstki.-Nikt nie jest lepszy ode mnie.-Powiedział i ponowie wpił
się w moje usta. Próbowałam Go odepchnąć, jednak jest za silny,
jak dla mnie.-Jesteś tylko moja, nikogo więcej.-Przeszedł z
pocałunkami na moją szyję. Zostawiał po Sobie ogromne czerwone
plamy.
-Niall! Przestań, Ja nie chcę.-Mówiłam
płacząc. On chciał mnie właśnie zgwałcić? Nie, to jest ten
Niall, jakiego poznałam.
-Jezu, co Ja robię.-Puścił moje
obolałe nadgarstki. Szybko złapałam się za wspomnianą część
ciała.-Demi, Ja Cię przepraszam, naprawdę nie wiedziałem co
robię.-Mówił szybko, patrząc na mnie przestraszonym wzrokiem.-Ja
bym Ci nie zrobił krzywdy, obiecuję Ci to. Nigdy nic Ci nie zrobię.
Nie tobie, nie żadnej kobiecie. To był impuls. Ja…ja nie
chciałem, nie.-Spuścił wzrok.
-Wyjdź, nie chcę Cię znać. Jesteś
dupkiem, idiotą, debilem i Bóg wie kim jeszcze. Idź do Anne, Ona
Cię przyjmie z otwartymi ramionami i jeszcze zadowoli, na pewno.
Odejdź ode mnie.-Mówiłam, coraz mocniej płacząc.
-Demi, ale Ja taki nie jestem,
naprawdę. Ja…ja bym nie mógł.-Spojrzał na mnie, przybliżając
się odrobinę w moją stronę. Szybko podwinęłam nogi pod brodę,
patrząc na Niego wystraszona.-Ty się mnie boisz.-Stwierdził.-Boże,
jestem głupi.-Usiadł na łóżku.
-Masz rację, ale wyjdź.-Powiedziałam
półszeptem. Nie chciałam Go teraz widzieć, nie chciałam już
nigdy. Dla Mnie, On nie istnieje.
-Demi, ale obiecaj mi, że jeszcze się
spotkamy. Jeszcze porozmawiamy, ja taki nie jestem.-Wstałam i
wyszłam z pokoju, zbiegając po schodach. Szybko wybiegłam z domu,
przebiegając przez ulicę. Zapukałam do drzwi Harry’ego.
-Demi, co się dzieje?-Zapytał, a Ja
wtuliłam się w jego białą koszulkę. Chłopak przytulił mnie
mocniej.
-Niall.-Wyszeptałam i rozpłakałam
się jeszcze bardziej.
-Zabiję.-Usłyszałam i poczułam jak
mnie puszcza. Wbiegł do mojego domu, a ja za nim. Nie chciałam, aby
się tam pobili.
-Człowieku, jesteś normalny? Co Ty
Jej robisz?-Zapytał Harry, wymachując rękami. Horan wstał i
podszedł do mnie, przytulając. Nie objęła Go, tylko odepchnęłam.
-Demi, nie bój się mnie, nic Ci nie
zrobię do jasnej cholery!-Podniósł głos, patrząc w moje oczy.
Tak strasznie się bałam.
-Niall, wyjdź. Nic tu po
tobie.-Powiedział Styles, otwierając mu drzwi wejściowe, które
wcześniej zamknęłam. Chłopak spojrzał na Mnie błagalnym
wzrokiem.
-Boisz się, Jezu.-Powiedział i
opuścił posesję. Harry zatrzasnął za Nim drzwi i odwrócił się
w moją stronę. Dobrze wiem, że będzie czekał na wyjaśnienia.
-Miałaś nikogo nie
wpuszczać.-Spiorunował Mnie wzrokiem.-I co? Wpuściłaś Go i co Ci
zrobił?
-Nie wpuściłam. Sam wszedł. Nie
pytaj jak, bo nie wiem jak to zrobił. Drzwi były
zamknięte.-Wyprzedziłam jego pytanie.-Zwyzywał mnie i próbował
się do mnie dobrać.-Nowe łzy spłynęły po moim rozgrzanym
policzku.-Całował mnie po szyi i w usta, a Ja głupia Mu
pozwalałam. Jestem głupia.-Chłopak przytulił mnie mocno.
-Demi, nie jesteś głupia. Szybciej
naiwna.-Spojrzałam z grymasem na niego.
-Dzięki, Styles.
-Nie ma za co, Lovato.
~*~
Heej <3 Co tam u was miśki? Jej…tak
bardzo was przepraszam… Miałam wcześniej wrócić, ale…nie
miałam jak, naprawdę! Zaczęło się gimnazjum, więc…
Kocham was najmocniej na świecie,
bardziej niż mojego brata xd Kocham waaaaaaaaas! <3
Daga xoxo