wtorek, 5 listopada 2013

Rozdział 10

-Dylan? Co ty chcesz zrobić? Przecież Ona nic nie zrobiła!-Zacząłem wrzeszczeć.
-Och, młody… Naprawdę myślisz, że to chodzi o jej śmierć? Nie rozśmieszaj mnie. Chodzi o Ciebie. Dobrze wiem, że Demi jest twoją słabością, więc Ona stała się przynętą. Mogłem też wziąć Anne, ale Ona jest za sprytna. Wszystko by wyczuła i jakimś sposobem by uciekła. Demi taka nie jest, co ułatwia mi tylko sprawę.-Powiedział mi to prosto w twarz. Zabolało. Mój jedyny przyjaciel, chcę właśnie zabić niewinną dziewczynę, aby się zemścić na mnie. Chore, prawda? Lecz wiem, że On mógłby się do czegoś takiego posunąć. Znałem Go, jak własną kieszeń.
-Dobra. Ale wytłumacz mi jedno. Dlaczego chcesz się na mnie zemścić? Co Ja Ci takie zrobiłem? Ja tylko żyję, oddycham…jak normalny człowiek, tak? Więc nie rozumiem tego wszystkiego. Myślałem, że jesteś moim przyjaciel, który będzie mnie wspierał i pomagał w dorosłym życiu. Pracuję dla Ciebie. Pomagam sobie, jaki i tobie. Dylan, nie wiem co się z nami stało. Zawsze sobie pomagaliśmy, a teraz chcesz zabić osobę, która o niczym nie wie. Tak samo jak ja.-Zakończyłem ten długi monolog. Naprawdę nie rozumiałem, co w niego wstąpiło.
-Udajesz?-Zapytał podnosząc ton głosu.-Ty zawsze a to zawsze miałeś wszystko, czego zechciałeś! A Ja? Ja co?! Ja tylko patrzyłem na twoje lepsze życie. Nic nie mogłem zrobić, bo Ty jesteś młodszy i zawsze Tobie się więcej należało! Nienawidzę Cię za to.-Mówił, patrząc mi prosto w oczy. Ja tego nie zauważałem, naprawdę! Przecież… Jesteśmy PRAWIDZIWYMI przyjaciółmi, prawda?
-Dylan… Jezu, Ja nie miałem pojęcia, że tak to odbierasz. Ja tego nie widziałem, boże. Ale…Ty udawałeś mojego przyjaciela? Nigdy nim nie byłeś? A wszystko co Ci powiedziałem, Cię nie obchodziło i rozpowiadałeś to wszystkim swoim znajomym? Dylan, powiedz że to nieprawda.-Modliłem się w duchu, iż było zupełnie inaczej. Tak nie mogło być.
-Jakby tak było, to chyba bym Cię tego wszystkiego nie uczył, tak? Nic nie zmądrzałeś. Ale…obchodziło mnie to, lecz niektórzy o czymś na pewno wiedzą, więc…
-Dlatego ze mną nie chcieli gadać! To wszystko przez Ciebie, zawsze tak jest!
-Przestać krzyczeć, albo ją zabiję.-Ostrzegł mnie, jednak ja się nie umiałem opanować, to było ode mnie silniejsze.
-Dylan! Nie strasz mnie, nie boję się Ciebie! Nic Jej nie zrobisz, ponieważ Ci się podoba! Jest cudowna!-Chłopak mocniej pociągną dziewczynę za włosy. Chciałem szybko do niego podejść, jednak Anne mnie zatrzymała.
-Nie rób tego. Ona będzie tylko bardziej cierpieć. Lepiej odpuść.-Szepnęła mi na ucho, a Ja dopiero zrozumiałem, że Ona ma coś z tym wspólnego. To było zaplanowane.
-Anne, powiedz mi, że ty nie masz z tym nic wspólnego…-Dziewczyna odwróciła wzrok, patrząc na uśmiechniętego bruneta. Właśnie straciłem przyjaciółkę.-Nienawidzę Cię. Nie chcę Cię znać.-Powiedziałem, odwracając się na pięcie.
-Co muszę zrobić, żebyś Ją zostawił w spokoju?-Zapytałem chłopaka. Przyglądał mi się uważnie.
-Sprzedałeś cały towar?-Pokiwałem twierdząco głową.-Dzieciom?-Ponownie pokiwałem.-To nielegalne, wiesz?-Zaczął przybliżać się w moją stronę, jednak wcześniej puszczając Demi. W duchu odetchnąłem. Przynajmniej Ona będzie bezpieczna.-Chyba będzie trzeba powiedzieć to policji, nie? Sprawiedliwość musi być.
-A jak Ty Mi to przynosiłeś, było dobrze, tak? Dylan opanuj się.-Mówiła Anne. Spojrzałem na nią morderczym spojrzeniem.
-Nie możesz coś innego? Wyścigi?-Zapytałem z nadzieją w głosie. Byłem w tym naprawdę dobry. Lecz Dylan też. Przecież to On mnie wszystkiego nauczył, a ja tylko to doszkoliłem.
-Haha… Wyścigi? Chyba zwariowałeś. To za proste dla mnie, wygrałbym z palcem w nosie.-Ta jego pewność zawsze mnie wkurzała. Nigdy nie był skromny.-Walka? Ring? Oczywiście nielegalne, jak zawsze.-Uśmiechnął się delikatnie.-Na razie Demi jest twoja, ale uważaj! Bądź czujny, mam ludzi, którzy będą Cię pilnować. Ciebie i twoją laleczkę.-Zacisnąłem wargi w wąską linię. Nie chciałem tego. Nie lubiłem się bić, wolałem wyścigi.
-10 na 10, mogę się zgodzić. Lecz bez nas i bez jakikolwiek dziewczyn. Nie ma Anne, rozumiesz?-Spojrzałem na niego. Zastanawiał się, patrząc na brunetkę.
-Nie! Ja się nie zgadzam.-Zaprzeczyła Anne.-Nie będzie żadnych walk, wyścigów ani nic podobnego! Macie się rozejść i nigdy nie spotkać, to będzie najlepsze rozwiązanie.-Powiedziała poprawiając grzywkę spadającą na oczy.
-Nie udzielaj się. Ty nie jesteś w to zamieszana, przyjaciółko.-Podkreśliłem ostatnie słowo.
-Idź do niego. Szybko.-Mówił do Demi, która wykonała szybko Jego rozkaz. Była tak strasznie wystraszona, jak nigdy.
Podeszła do mnie i wtuliła się we mnie. Przycisnąłem Ją do swojego torsu, głaszcząc po głowie. Spojrzałem na Dylan’a. To co zobaczyłem, przeraziło mnie. Całował się z Anne. Z moją pierwszą miłością… Obiecywał, że nigdy Jej nie dotknie. Złamał obietnicę.
-Niall, Ja się tak strasznie boję.-Szepnęła mi na ucho. Przyciągnąłem Ją jeszcze mocniej.-Już jest dobrze, prawda?-Nie wiedziałem jak odpowiedzieć na to pytanie. Nie okłamie Jej.
-Nie jest dobrze, ale się nie przejmuj. Zaraz przyjedzie po Ciebie Harry, dobrze? Uspokój się, jesteś bezpieczna, no.-Powiedziałem, wyciągając telefon i wybrałem numer loczka.
-Harry? Pomożesz mi, prawda? Przyjedź na obrzeża Londynu, do starej opuszczonej hali. Nie znam dokładnie adresu, chyba Poland Street coś tam. Znajdziesz, wierzę w Ciebie.-Rozłączyłem się, nie dając mu dojść do słowa.
-Już? Przestaliście się migdalić?-Powiedziałem, na co Oni przestali. Anne odwróciła głowę, aby nie patrzyć na mnie. Było Jej wstyd? Tej dziewczynie jest wstyd? Naprawdę? Tego jeszcze nie było. Zawsze taka odporna na wszystko, a teraz jest Jej głupio? Trochę za późno.-Dzięki, że dotrzymałeś obietnicy, Dylan. Jesteś najlepszym przyjacielem, jakiego było mi dane spotkać na swojej drodze, naprawdę.
Posadziłem Demi na jakiejś starej ławce. Usiadłem obok niej. Splątałem nasze palce tak, jak robią to zakochane pary, jednak nas to nie dotyczy. My parą nie mamy zamiar zostać. O czym ja w ogóle mówię? Nie chcę dziewczyny, nie potrzebuje Jej. Świetnie sobie sam radzę, wręcz idealnie jak na mnie.
-Kiedy On przyjedzie?-Zapytała, ocierając łzy z policzka. Trzęsła się tak bardzo, że nie umiała utrzymać telefonu, którym się teraz baw…Co?! Ona miała telefon?!
-Ty miałaś telefon i go nie użyłaś?! Boże, jesteś głupia!-Zaskoczyłem na nią znienacka.-Miała telefon i nie zadzwoniła. Gratuluję inteligentności.
-Przestań! Nie pomyślałam, za dużo się denerwowałam! Nie krzycz na mnie, nic nie zrobiłam!-Powiedziała, jeszcze bardziej płacząc. Pogłaskałem ją po dłoni, którą zaraz wzięła.-Nie przeżyłeś nic podobnego.-Szepnęła, patrząc na mnie załzawionymi oczami. Jej oczy jak czekolada, były wręcz czarne. Ściemniały ponieważ się bała? Nie wiem, jednak wolę ich naturalny, radosny kolor. Nienawidzę patrzeć na płaczącą dziewczynę. Wtedy coś we mnie pęka i chcę Ją mocno do Siebie przytulić i powiedzieć że Jej pomogę. Jednak się przed tym hamuje. Nie mogę pokazać, że jestem też odrobinę wrażliwy. Że pod tą grubą skórą, kryje się zwykły chłopak z wielkimi marzeniami.
-Demi… Nie chciałem żeby tak wyszło. Trochę się zdziwiłem, że masz ten cholerny telefon a z niego nie skorzystałaś. Trochę było to niemądre posunięcie.-Skrzywiłem trochę usta.-Ale najważniejsze, że jesteś już bezpieczna. Nic Ci się nie stanie, teraz.
-Masz głupią dziewczynę.-Skomentował Dylan. Dłonie zacisnąłem pięść, aż zbielały kostki. Nikt nie będzie obrażał Demi.
-Mówiłeś coś?-Zapytałem podchodząc do chłopaka. Byliśmy tego samego wzrostu, może był centymetr niższy, co ułatwiało spojrzeć w jego niebiesko-szare oczy.-Nikt nie będzie tak wypowiadał się o Demi. Sam mnie nauczyłeś szacunku do kobiet, więc dlaczego teraz Ją obrażasz?-Zmarszczyłem czoło, przyglądając się uważnie chłopakowi. Miał niewielki znamię obok nosa i lekką bliznę po bijatyce. Pamiętam jak pojechałem wtedy z nim, jednak nie mogłem w tym uczestniczyć, ponieważ byłem za mały, jak to wszyscy mówili.
-Mam szacunek do kobiet, lecz nie dziś. Dziś muszę się na tobie wyżyć.-Powiedział i uderzył mnie w twarz, pięścią. Zakryłem krwawiący nos. Przybliżyłem się do Niego, uderzając go z kolana w brzuch. Ten upadł na ziemię, a Ja ponownie kopnąłem go w brzuch.
-Niall! Przestań!-Podbiegła do mnie Anne, odciągając mnie od Dylan’a. Odwróciła mnie tak, że patrzyliśmy sobie w oczy. Powoli zbliżała się po moich ust, po czym złożyła na nich delikatny pocałunek. Odwzajemniłem go, czują wzrok Demi na sobie. Przecież nic złego nie robię, prawda? Jestem jeszcze młody, mogę się bawić.
-Niall!-Usłyszałem wołania Harry’ego. Odepchnąłem delikatnie dziewczynę, oblizując usta. Co ja robię?-Pomyślałem. Spojrzałem na Demi, która bawiła się swoimi palcami. Po chwili wyłonił się Hazza.
-Boże, co się stało Dylan’owi?-Zapytał, patrząc na chłopaka, który tarzał się po podłodze. Nie miał dość siły, aby samodzielnie wstać. Pomógł mu w tym Styles.
-Niall się trochę wkurzył i wiesz… Jak On się wkurzy, to trudno go uspokoić. A to są rezultaty.-Powiedziała Ann, chwytając moją dłoń. Wspominałem, że jest ode mnie starsza? I to 4 lata? A jednak tak bardzo mnie pociąga, jak nikt inny. Jej idealna figura, tatuaż na ramieniu, niebiesko-szare oczy i brązowe włosy robiły ją taką piękną. Naprawdę, mogłaby zostać modelką.
-Weź mnie stąd.-Powiedział cicho Demi, patrząc na Hazze. Chłopak szybkim krokiem podszedł do niej i przytulił mocno.-Proszę Cię.-Wyszeptała, po czym kolejne łzy wypłynęły z jej pięknych oczu.
Demi
Chciałam jak najszybciej się stąd ulotnić. Jest to jeden z najgorszych dni w moim życiu. Zostałam prawie zabita, Niall na mnie nakrzyczał i jeszcze pocałował JĄ. Nie mnie, tylko tą jakże piękną istotę. Była naprawdę ładna, lecz nie przesadzajmy. Nie byłam chyba aż taka brzydka, prawda? Nigdy nie uważałam się za jaką modelkę lub coś podobnego, lecz chyba nie było tak najgorzej. Ale chyba było. On wolał Ją.
-Już jedziemy, ale muszę najpierw pogadać z Horan’em.-Niall spojrzał na niego pytającym wzrokiem.-Dlaczego mi nie powiedziałeś, że coś się tu dzieje? Dzięki, wiesz?
-Harry, przestań. Nie musisz wszystkiego wiedzieć. To jest Moje życie, prawda? Ja decyduję o nim, nie Ty. Nie musisz być Moją matką.-Powiedział a Jego tęczówki ponownie zrobiły się ciemniejsze. Zawsze się tak dzieje, gdy się denerwuje.-Odwal się ode Mnie. Od Demi też możesz, nic się nie stanie.-Osłupiałam. Co znowu Ja zrobiłam?
-Niall, zamknij się. Nie decydujesz za mnie.-Warknęłam, patrząc na niego. Puścił dłoń Anne i podszedł do Mnie. Bałam się, że coś mi zrobi.
-Jesteś ode mnie młodsza o rok. Masz mnie słuchać.-Powiedział patrząc na mnie wściekły. Nie dam się tak traktować, muszę się Mu postawić.
-To jest Moje życie, wyobraź sobie. Ciebie w nim nie ma. Nie potrzebuję Cię w ogóle. Mógłbyś być niewidoczny, jak dla mnie. Idź do swojej laluni, może znowu Cię wykorzysta. Biegnij! Na co czekasz?-Chłopak zacisnął usta w wąską linie. Jednak nie odszedł do dziewczyny. Stał naprzeciwko mnie, przyglądając się Mi.-Idź.-Powiedziałam stanowczo. Chłopak złapał mnie za nadgarstki podnosząc je do góry nad głowę. Przycisnął mnie do ściany, rozbierając Mnie wzrokiem. Cholernie się bałam, lecz sama nie wiedziałam czego. Przecież nie zrobi Mi krzywdy. Nie On, nie Niall. Niall jest inny, dobrze o tym wiem.
-Nie ma Mnie? Jakby nie Ja, to byś już nie żyła.-Wypowiedział przez zaciśnięte zęby. Był strasznie zły.
-Jakoś bym sobie bez Ciebie poradziła. Ty jesteś tylko wielkim problemem.-Zacisnął mocniej Swoje dłonie na Mych nadgarstkach.-Ałć, to boli.-Syknęłam z bólu jaki mi sprawiał. Nie rozluźnił od razu ucisku. Dopiero po chwili, gdy w Moich oczach pojawiły się słone łzy.
-Nie żyłabyś. Dylan by Cię zabił, bez problemów. Nie przeżyłbym tego Ja.-Powiedział odwracając się na pięcie idąc do brunetki która uśmiechała się od ucha do ucha. To Ona go w tej chwili zdobyła.
-1:0 dla mnie.-Powiedziała idąc za blondynem. Wcisnęła dłoń w jego, splatając dłonie. Uśmiechnęła się jeszcze raz do mnie i zniknęli z Mojego pola widzenia. Po chwili usłyszałam jak odjeżdża samochód.
-Jedziemy do domu?-Zapytał Harry, stojąc za mną. Spojrzałam na Dylan’a, który siedział na ławce, gdzie wcześniej siedziałam.
-Po co to robisz? Zostaw mnie, Niall’a i wszystkich w spokoju. Możesz wziąć tą całą Anne, ale nas zostaw.-Ucałowałam Jego polik i odeszłam do bruneta. Złapał mnie w tali, przytulając do siebie.-Do widzenia, mam nadzieje.-Uśmiechnęłam się krzywo i wyszłam z chłopakiem z pomieszczenia. Wsiałam do jego BMW.
-Boże, jak Ty wyglądasz.-Powiedział patrząc na mnie wystraszonym wzrokiem. Zaśmiałam się cicho.-Gorzej niż wrak człowieka, normalnie.-Pokręciły głową, wzdychając. Odpalił samochód, po czym ruszył do centrum Londynu.
Droga przebyła w totalnej cichy. Wsłuchiwaliśmy się w radio, z którego płynęła raz spokojna, raz szalona piosenka. Nie lubiłam jeździć autem, a zwłaszcza a Harry’m. Nigdy się do mnie nie odzywał. Na co dzień, jest On strasznie rozgadany. Lecz nie, gdy prowadzi samochód. Potrzebuje ciszy, aby się skoncentrować.
-Jesteśmy na miejscu. Pójść do Ciebie, czy sobie poradzisz? Jestem do twojej dyspozycji, kochana.-Uśmiechnął się, pokazując słodkie dołeczki w policzkach, które tak uwielbiałam.
-Nie mam 3 lat, poradzę sobie jakoś. Idź do dom, umyj się i do łóżka. Jest 2 w nocy.-Skrzywiłam się, patrząc na zegarek w telefonie.
-Dobra, ale jako coś, to dzwoń, okej? I nikogo nie wpuszczaj, jest noc.-Jego zielone tęczówki, wpatrywały się w moje jak czekolada oczy. Moim ulubionym kolorem jest zielony. Przypadek? Nie sądzę, Harry.
-Harry, daj spokój. Aż taka głupia nie jestem. A tak w ogóle, kto by przychodził o takiej godzinie? Nie przesadzaj, ludzie śpią.-W odpowiedzi usłyszałam ciche ‘prócz jednej osoby’. Spojrzałam na niego zdziwiona. Ma na myśli Dylan’a? Niall’a? A może Anne?
-O kogo Ci dokładnie chodzi?
-Niall do Ciebie przyjdzie, zobaczysz. Będzie się o Ciebie bał, że Dylan przyjdzie i coś Ci zrobi. Strasznie się o Ciebie troszczy, jak nikt inny. Podobasz się Mu, widzę to w jego oczach, jak na Ciebie patrzy. Co się dziwić, laska jak się patrzy.-Uśmiechnął się cwaniacko, za co dostał w żebra.-Mówię tylko, jak jest. Nie wkurzaj się, Demi, no!-Zrobił naburmuszoną minę i wyglądał jak słodki piesek.
-Dobra, wypad do domu. Już.-Powiedziałam, wysiadając z jego samochodu i zaczęłam kierować się do swojego mieszkania.
-Jestem pod telefonem, jak coś. Dobranoc.-Usłyszałam jeszcze za plecami. Odpowiedziałam ‘kolorowych’, odwracając się jeszcze w jego stronę.
Chciałam sobie smacznie pospać, jednak nie było mi to dane. Nie mogłam zasnąć, ciągle miałam przed oczami Niall’a gdy na mnie krzyczy.
-Demi? Śpisz?-Usłyszałam chłodny głos jakiegoś chłopaka. Szybko otworzyłam oczy i spojrzałam na osobnika. Już chciałam piszczeć, jednak dostrzegłam w nim…Niall’a? Naprawdę? Co On wyprawiał?
-Boże, Niall. Wystraszyłeś…-Nie dał mi skończyć, tylko wpił się w moje malinowe usta. Oddawałam każdy pocałunek, jaki wypłyną z jego strony.
-Nie boisz się sama tu spać? Nie potrzebujesz towarzysza?-Zrobił słodkie oczka, niczym kot ze Shrek’a. Jednak Ja jestem na niego zła.
-Nie, tam są drzwi.-Pokazałem na duże białe, pokojowe drwi, które dostałam od mamy na dobry początek życia w Londynie.-Chcę, abyś przez nie wyszedł.-Spojrzał na Mnie zdziwiony. Nie spodziewał się, że tak zareaguje.
-Ale…dlaczego? Co znowu zrobiłem?-Przewrócił teatralnie oczami. Teraz to byłam na niego cholernie wkurzona.
-Dlaczego? Boże, Ty nigdy nic nie rozumiesz.-Westchnęłam ciężko.-Jesteś dupkiem, wiesz?-Jego tęczówki ponownie nabrały ciemniejszego koloru. Czyżby się zdenerwował? Och…jak mi przykro, naprawdę.
-Jak Mnie nazwałaś?-Jego duże dłonie, ponownie znalazły się na moich chudych nadgarstkach. Teraz nie czuję się bezpiecznie.-Jestem dupkiem? Ty się puszczasz na każdym kroku, ale jest dobrze, nie? Dobrzy są Ci kolesie w łóżku? Bardzo skrzypiało?-Pytał co raz mocniej ściskając moje już siwe nadgarstki.-Nikt nie jest lepszy ode mnie.-Powiedział i ponowie wpił się w moje usta. Próbowałam Go odepchnąć, jednak jest za silny, jak dla mnie.-Jesteś tylko moja, nikogo więcej.-Przeszedł z pocałunkami na moją szyję. Zostawiał po Sobie ogromne czerwone plamy.
-Niall! Przestań, Ja nie chcę.-Mówiłam płacząc. On chciał mnie właśnie zgwałcić? Nie, to jest ten Niall, jakiego poznałam.
-Jezu, co Ja robię.-Puścił moje obolałe nadgarstki. Szybko złapałam się za wspomnianą część ciała.-Demi, Ja Cię przepraszam, naprawdę nie wiedziałem co robię.-Mówił szybko, patrząc na mnie przestraszonym wzrokiem.-Ja bym Ci nie zrobił krzywdy, obiecuję Ci to. Nigdy nic Ci nie zrobię. Nie tobie, nie żadnej kobiecie. To był impuls. Ja…ja nie chciałem, nie.-Spuścił wzrok.
-Wyjdź, nie chcę Cię znać. Jesteś dupkiem, idiotą, debilem i Bóg wie kim jeszcze. Idź do Anne, Ona Cię przyjmie z otwartymi ramionami i jeszcze zadowoli, na pewno. Odejdź ode mnie.-Mówiłam, coraz mocniej płacząc.
-Demi, ale Ja taki nie jestem, naprawdę. Ja…ja bym nie mógł.-Spojrzał na mnie, przybliżając się odrobinę w moją stronę. Szybko podwinęłam nogi pod brodę, patrząc na Niego wystraszona.-Ty się mnie boisz.-Stwierdził.-Boże, jestem głupi.-Usiadł na łóżku.
-Masz rację, ale wyjdź.-Powiedziałam półszeptem. Nie chciałam Go teraz widzieć, nie chciałam już nigdy. Dla Mnie, On nie istnieje.
-Demi, ale obiecaj mi, że jeszcze się spotkamy. Jeszcze porozmawiamy, ja taki nie jestem.-Wstałam i wyszłam z pokoju, zbiegając po schodach. Szybko wybiegłam z domu, przebiegając przez ulicę. Zapukałam do drzwi Harry’ego.
-Demi, co się dzieje?-Zapytał, a Ja wtuliłam się w jego białą koszulkę. Chłopak przytulił mnie mocniej.
-Niall.-Wyszeptałam i rozpłakałam się jeszcze bardziej.
-Zabiję.-Usłyszałam i poczułam jak mnie puszcza. Wbiegł do mojego domu, a ja za nim. Nie chciałam, aby się tam pobili.
-Człowieku, jesteś normalny? Co Ty Jej robisz?-Zapytał Harry, wymachując rękami. Horan wstał i podszedł do mnie, przytulając. Nie objęła Go, tylko odepchnęłam.
-Demi, nie bój się mnie, nic Ci nie zrobię do jasnej cholery!-Podniósł głos, patrząc w moje oczy. Tak strasznie się bałam.
-Niall, wyjdź. Nic tu po tobie.-Powiedział Styles, otwierając mu drzwi wejściowe, które wcześniej zamknęłam. Chłopak spojrzał na Mnie błagalnym wzrokiem.
-Boisz się, Jezu.-Powiedział i opuścił posesję. Harry zatrzasnął za Nim drzwi i odwrócił się w moją stronę. Dobrze wiem, że będzie czekał na wyjaśnienia.
-Miałaś nikogo nie wpuszczać.-Spiorunował Mnie wzrokiem.-I co? Wpuściłaś Go i co Ci zrobił?
-Nie wpuściłam. Sam wszedł. Nie pytaj jak, bo nie wiem jak to zrobił. Drzwi były zamknięte.-Wyprzedziłam jego pytanie.-Zwyzywał mnie i próbował się do mnie dobrać.-Nowe łzy spłynęły po moim rozgrzanym policzku.-Całował mnie po szyi i w usta, a Ja głupia Mu pozwalałam. Jestem głupia.-Chłopak przytulił mnie mocno.
-Demi, nie jesteś głupia. Szybciej naiwna.-Spojrzałam z grymasem na niego.
-Dzięki, Styles.
-Nie ma za co, Lovato.
~*~
Heej <3 Co tam u was miśki? Jej…tak bardzo was przepraszam… Miałam wcześniej wrócić, ale…nie miałam jak, naprawdę! Zaczęło się gimnazjum, więc…
Kocham was najmocniej na świecie, bardziej niż mojego brata xd Kocham waaaaaaaaas! <3
Daga xoxo

6 komentarzy:

  1. Tak sie ciesze ze wkoncu dodalas rozdzial. Przyznal ze dzisiaj myslalam ze juz nie bedziesz pisac i mialam usunac zakladke z tym blogiem ale stwierdzilam ze zobacze czy na pewno nic nie ma. Ja wchodze a tu prosze nowy rozdzial :D uwielbiam tego bloga juz nie moge doczekac sie nastepnego rozdzialu :D /@Magdalovefood

    OdpowiedzUsuń
  2. Dopiero znalazłayo bloga,ale jestem pod wrażeniem twoich umiejętności.
    Wiem,że może to banalnie brzmi,ale naprawde świetnie piszesz.
    Bardzo bym chciała być poinformowana o nowym wpisie. .xx

    CHCIAŁA BYM CIĘ ZAPROSIĆ NA SWOJEGO BLOGA Z IMAGINAMI O ONE DIRECTION.
    Liczę na szczerą opinie, bo bardzo mi na niej zależy.

    http://one-directions-imaginy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno wejdę, lubię czytać coś nowego :)
      Dziękuje! xoxo

      Usuń
  3. Nominowałam cię do Liebster Award
    (Więcej informacji na moim blogu)

    http://one-directions-imaginy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń