niedziela, 9 czerwca 2013

Rozdział 6

Następnego dnia po szkole.
Niall

Obudziłem się, nie zwykle zmęczony. Wczorajsza idiotyczna sytuacja, naprawdę nie powinna mieć miejsca. Demi nie ma prawa wiedzieć o niczym. Nie powinna mną się zajmować, lecz odwrotnie. Harry mi powiedział, że musi wyjechać na jakiś tydzień do swojej rodziny, która mieszka z Liverpool. Więc, powierzył mi zadanie, abym pilnował Dem, i nie pozwolił jej w nic się wpakować, co jest trudne, ponieważ ta dziewczyna, uwielbia kłopoty.
Ledwo co wyszedłem z swojego aktualnego mieszkania, zacząłem robić to, co kocham taka samo jak muzykę. Praktycznie cały Londyn, był przeze mnie sfotografowany. Uwielbiałem to robić i nikt nie nie powstrzyma.
-Widzę, że mistrzu ćwiczy.-Usłyszałem za sobą czyiś głos. Po chrypce domyślam się, że tym osobnikiem jest Styles.
-Ja nie muszę ćwiczyć. Moim zdaniem, nie jest tak najgorzej.-Stwierdziłem, przeglądając zdjęcia w aparacie. Jedno szczególnie mi się spodobało.
-Harry, masz aparat ze sobą?-Zapytałem. Ten pokiwał twierdząco głową. Uśmiechnąłem się do niego promiennie.
-Usiądź na tych liściach i udawaj, że robisz zdjęcie, okay?-Zapytałem. Chłopak bez słowa wykonał moją prośbę. Ustawiłem odpowiednio aparat, i wykonałem zdjęcie. Byłem dumny, sam z siebie.
Harry podniósł się z posadzki, otrzepując. Podszedł do mnie.
-Pokaż to twoje dzieło.-Zaśmiałem się. Pokazałem zdjęcie, a chłopakowi szczęka opadła. Naprawdę było aż tak dobre?
-Stary, to jest jedno z najlepszych zdjęć, jakie widziałem w swoim życiu. Masz talent.-Stwierdził. Położył rękę na moim ramieniu, i w takiej pozycji oglądaliśmy dalsze moje 'dzieła'.

Demi
Obudziłam się, nadzwyczajnie wcześnie. Ogólnie nie mogłam spać w nocy. Bolała mnie okropnie głowa, a teraz doszedł jeszcze brzuch. Jestem chora, czy jak?
Ubrałam swoje delikatnie mówiąc zniszczone vansy. Założyłam swoją katanę, która świetnie pasowała do moich dżinsowych spodenek, w których znajdowała się koszula ombre. Przejrzałam się w lustrze i uznałam, że nie jest tak źle. Przeczesałam włosy szczotką i pomalowałam rzęsy, usta i nałożyłam trochę pudru. Zadowolona z swego wyglądu, wyszłam z domu. Zadzwoniłam do mojego przyjaciela, Hazzy.
-Słucham?-Usłyszałam w słuchawce.
-Siema, Hazza. Gdzie jesteś? Może się spotkamy...-Zapytałam niepewnie nie wiedząc, jaka będzie jego reakcja. Raczej to on proponował takie spotkania.
-Ee. Jasne, tylko że jestem z Horan'em. Przyjdź do naszego parku, na nasz murek. Będziemy tam czekać na Ciebie.-Usłyszałam w oddali, jak blondyn krzyczy do mnie coś w stylu 'hej'. Uśmiechnęłam się na myśl o nim.
-Okey. Będę za 10 minut. Do zobaczenia.-Rozłączyłam się i wyruszyłam do wyznaczonego celu.

-No heej, laska!-Usłyszałam za swoimi plecami. Szli jacyś facecie, którzy nie są w ogóle wychowani. Przewróciłam oczami i szłam dalej przed siebie.
-Dylan! Ta laska musi być twoja!-Usłyszałam za sobą. Przeszedł mnie dreszcz. Przyspieszyłam tępa. Słyszałam za sobą kroki. Coraz głośniejsze...
-Cześć, jestem Dylan.-Powiedział chłopak, zatrzymując się przede mną i wyciągając rękę, aby ją ucisnęła. Zrobiłam to, jak najdelikatniej umiałam. Chłopak uśmiechnął się do mnie przyjaźnie.
-Demi.-Powiedziałam, dosyć zmieszanym głosem. Bałam się? Nie powiem, że nie. Lecz ten facet, wydawał mi się na dosyć miłego i sympatycznego.
-Wybierasz się gdzieś?-Zapytał, wkładając ręce do kieszeni swoich czarnych rurek.
-Tak, do przyjaciół. Może chciałbyś ze mną pójść?-Zapytałam. Chciałam pokazać, że jestem pewna siebie. Chłopak uśmiechnął się do mnie szeroko.
-Jasne. Jeśli nie będę przeszkadzał...
-No co ty. Oczywiście że nie.-Powiedziałam uśmiechnięta i ruszyłam w dalszą drogę.

Pogrążeni w rozmowie, doszliśmy do celu. Na murku, siedzieli chłopcy z aparatami.
-Hej.-Powiedziałam uśmiechnięta. Przywitałam się z Harry'm i Niall'em. Blondyn spojrzał na osobę, która stała obok mnie. Rozszerzył swoje źrenice, do możliwości. Dylan zareagował podobnie.
-Cześć. Jestem Dylan, a wy?-Zapytał brunet, wyciągając rękę. Chłopaki ucisnęli ją.
-Harry.
-A ja jestem, Niall.-Powiedział odwracając wzrok.-Gdzieś Cię już widziałem.
-Mnie? To niemożliwe. Mieszkam w Niemczech, tylko jestem na wakacjach. Chyba tam nie byłeś, prawda?

Niall
Co on sobie robił? Przecież...jest moim przyjacielem, tak? Więc jak możemy się nie znać? Co on znowu wymyślił?
-Nie, nie byłem. Jednak wydaje mi się, że widziałem Cię...w Ameryce.-Chłopak zaśmiał się cicho.
-Wydawało Ci się, Niall. Nigdy tam nie byłem.-Powiedział. Widziałem w jego oczach, że coś wymyślił i nie ma zamiaru odpuścić. Nie wiedziałem dokładnie o kogo chodzi. O mnie? O Demi? A może o Harry'ego? Przecież on ich nie zna. O co tu chodzi do cholery?
-Słuchajcie. Ja muszę lecieć. Masz Demi.-Podał dziewczynie aparat.-Później po niego wpadnę, okey?-Dziewczyna pokiwała twierdząco głową. Chłopak powiedział jeszcze, że spotkamy się później i odszedł.
-Co będziemy robić?-Zapytała dziewczyna, siadając na lekko zabrudzonym murku.
-Idziemy do mnie? Znaczy, do mojej mamy.-Poprawiłem się. Moja mam mieszka w Londynie, a tata w Irlandii. Rozwiedli się, gdy ja miałem tylko 5 lat. Pamiętam ten moment, gdy mama zniosła ze schodów,  swoje duże 2 walizki. Kazała także mi się spakować i mojemu starszemu bratu, Greg'owi. Płakałem, tak samo mocno i długo jak tata. Nie chciałem nigdzie się przeprowadzać. Jednak matka lepiej wiedziała, co jest dla mnie lepsze.
Gdy ukończyłem lat 11, przeprowadziłem się do Irlandii, do ojca. Zostawiłem tu wszystko. Życie, szkołę, przyjaciół... Prawdziwych przyjaciół, takich jak Harry. Żałowałem tej decyzji? Może trochę, lecz poznałem tam Dylan'a, który stał się moim drugim, prawdziwym przyjacielem. Nigdy nie pożałuje że go poznałem. Jest to osoba, którą w jakimś sensie, kocham. Kocham całym sercem. Prawdopodobnie bez niego, nigdy bym się niczego nie nauczył. Przez niego, zdarzyły się małe problemy. Lecz nie żałuję. To wzmocniło naszą więź, która dalej jest bardzo mocna. Ale chyba mniej mocna.
Dylan miał wtedy 16 lat, tyle samo ile ja. Jego matka zachorowała. I to poważnie. Musieli wybrać decyzję. Życie matki-lub jej śmierć. Nad decyzją długo się nie zastanawiali. Chcieli, aby żyła jak najdłużej. Rak. Jest to najgorsza choroba, jak może dotknąć człowieka. Nie masz siły na życie. Nie masz...
Z tą decyzją, wiązała się jeszcze jedna decyzja. Decyzja o przeprowadzce. Przeprowadzce do Ameryki. Pamiętam, jak się żegnałem z nim na lotnisku. Gdy powiedział do mnie słowa, których nigdy nie zapomnę. Nigdy. 'Niall. Pamiętaj, dbaj o swoją rodzinę jak najlepiej umiesz. Nie pozwól, aby cokolwiek jej się stało. Zaopiekuj się naszymi interesami, stary.(..)I pamiętaj. Kocham Cię, bracie...' Po tych słowach, przytulił mnie jak najmocniej. Najmocniej jak umiał. Pamiętam, że uronił łzę. To było dowodem na to, że naprawdę mnie kocha i chcę, abym był jego przyjacielem.
Żyłem bez przyjaciół. Nie miałem ochoty poznawać nowych ludzi, ponieważ i tak kiedyś Cię zostawią, lub ty ich. Życia nie wybierasz. Urody też nie, lecz charakter możesz mieć tak, jaki tylko zechcesz. A serce, dostosuje się do wszystkiego.
Chciałem wrócić do Londynu. Pragnąłem tego tak bardzo... Chciałem ponownie spojrzeć na jego roześmiane oczy i te urocze dołeczki w policzkach. Nigdy nie zapomnę, jak się ze mną żegnał. Czy wszystko musiało się ułożyć w takie NIC? Dlaczego nie mogłem mieć normalnego dzieciństwa? Dlaczego musiałem zostawić prawdziwego przyjaciela? Dlaczego prawdziwy przyjaciel, musiał zostawić mnie? Życie jest czymś, jego nie przewidzisz. Dlatego nienawidzę życia.

Weszliśmy całą trójką do 'mojego' domu. Nigdy nie będę się tak tu czuł. Mój dom, jest w Irlandii, bez wątpienia.
-Mamo! Jestem!-Krzyknąłem, ściągając swoje przetarte vans'y. Rodzicielka wyszła z kuchni i spojrzała na mnie.
-Słyszę, nie musisz się tak wydzierać. Widzę, że przyprowadziłeś przyjaciół.-Zauważyła. Módlmy się, aby nie rozpoznała Dylan'a.
-Dzień dobry.-Przywitali się równocześnie, co wywołało cichy śmiech u mnie. Kobieta pokiwała głową i także przywitała się.
-Pójdziemy do mnie, mamo.-Powiedziałem, stawiając pierwsze kroki na schodach. Pozostała dwójka, wykonała to samo. W pokonaniu schodów, skręciliśmy w prawo, trafiając do mojego królestwa.
-Dobra. Co robimy?-Zapytał Dylan.
-To twoja gitara?-Zapytała Demi z entuzjazmem. Zaśmiałem się z jej reakcji.
-Tak, tak. Kiedyś grałem coś tam. Przeszłość.-Powiedziałem uśmiechnięty. Spojrzałem na bruneta. Od jako jedyny wiedział, że umiem grać i dalej to robię.
-Zagraj coś! Proszę Cię, Niall.-Błagała Demi.-Ja zrobię Ci świetne zdjęcie, no! Proszę!-Przewróciłem oczami. Tej dziewczynie, nie umiem odmówić.
Podszedłem do rogu pokoju i wziąłem moją księżniczkę w dłonie.
-Okey. Ustaw się tu, a ja wykonam swoją pracę.-Powiedziała. Wykonałem jej prośbę. Dziewczyna poprawiła jeszcze moje włosy a także ustawienie mojego ciała.
-Okey. Robimy.-Powiedziała. Słyszałem tylko cichy 'pstryk', że zdjęcie jest wykonane. Ustawiałem się w prze różne pozy.
Na jednych byłem uśmiechnięty, a na drugich wręcz odwrotnie. Bawiliśmy się aparatami, praktycznie cały dzień...









                                                                                    ~*~
Czeeść ♥ Co tam u wass? Koniec weekend'u :C Cóż...trudno..:/
Oparłam się trochę, na mojej historii życia. Chodzi mi tu o tą chorobę..
Kochaam wass miśki, nooo! <3
Loffki ;D
Daga x
Ps.Rozdział 7, pojawi się WTOREK-ŚRODA-CZWARTEK.

2 komentarze: