czwartek, 27 czerwca 2013

Rozdział 7

2 tygodnie później
Niall
Ciężko jest pracować dla kogoś, a właściwie dla swojego przyjaciela, dobrze wiedząc, że jest się w niebezpieczeństwie. Czuje się źle z faktem, że sprzedaje narkotyki, dzieciom. Tak, dzieciom. No bo jak nazwać czternastolatka? Dziecko, które rujnuje sobie życie od początku. Byłem podobny, lecz na pewno inny. Dobrze, nie byłem jakiś święty, lecz umiałem przystopować. Co innego Dylan, ale to inna historia.
Siedziałem przed mieszkaniem mojej ciotki i u której zatrzymałem się przez pewien czas, dopóki nie znajdę mieszkania dla siebie. Siedziałem i obmyślałem, jak powiedzieć Dylan'owi, że nie chcę tak pracować. Nie w takiej branży.
-Cześć.-Powiedziała Demi, a ja ucałowałem delikatnie jej policzek.-Muszę Ci o czymś opowiedzieć.-Powiedziała uśmiechając się radośnie.
-Słucham Cię.-Odpowiedziałem, siadając na murku blisko szkoły Demi. Dziewczyna zrobiła ten sam czyn.
-Dzwonił Dylan. Pytał, czy mam wolny piątek.-Powiedziała szczęśliwa.
-Dylan? Demi, nie możesz się z nim spotykać. To nie chłopak dla Ciebie. Nawet nie wiesz, jaką on ma przeszłość.-Powiedziałem kręcąc głową.-Może nie jestem lepszy, ale ja się z tobą nie umawiam, tak? To chyba proste. Nie możesz się z nim spotykać. On...
-Niall! Przestań.-Powiedziała unosząc ton głosu.-To jest moje życie dla twojej wiadomości. Będę się z nim spotykać, bo już to robię!-Krzyknęła wstając.-Jest sympatyczny, miły a do tego przystojny i umie szanować kobiety. Chodzący ideał!-Siedziałem wryty w mur. On...on uwierzyła mu w te jego opowiadania, które nigdy nie miały miejsca? Zawsze tak podrywał laski.
-Rób co chcesz. Ale ja Cię uprzedzałem. Jest świetnym przyjacielem, ale na chłopaka on się nie nadaje. Zawsze tak było.-Wstałem, poprawiając bluzę.-Nie płacz, jak Cię zostawi. To świnia.-Dziewczyna machnęła ręką.
-Przecież go znam...
-Tak! Całe 2 tygodnie! To wieczność!-Przerwałem jej w połowie zdania.
-Niall... Przepraszam.-Powiedziała, przytulając się do mnie. Nie reagowałem. Byłem odrobinę na nią zły. Nie za na go praktycznie nie zna. Nie wie, jaki on jest naprawdę.
-Niall?-Zapytała, zmieniając swój naturalny głos, na głos małej rozpieszczonej dziewczynki.-Wiesz, że Cię lubię, prawda?-Spojrzała na moją twarz. Oczy świeciły blaskiem słońca, które padało na jej bladą buzię, robiąc różowawy kolor.
-No nie wiem. Ostatnio jakoś mi tego nie okazujesz, za bardzo, mało.-Potknąłem delikatnie nosa dziewczyny, która uśmiechnęła się.
-Ale dobrze wiesz, że ja Cię bardzo lubię. I wiesz, że jestem niemądra i głupia. I popełniam błędy, które ty musisz mi wytykać.-Uśmiechnęła się do mnie dziewczęco, a ja mocniej przycisnąłem ją do mojego ciała.
-Jesteś idiotką.-Stwierdziłem, całując jej czoło. Dziewczyna uderzyła mnie w ramię i zaczęła się śmiać.

-Fajnie się gada i w ogóle, ale się umówiłem.-Powiedziałem zakładając swój sweter na ramiona. Rozmawialiśmy podajże 3 godziny, o swojej przeszłości i przyszłości.
-Niall się umówił? Z dziewczyną? Nie wierzę!
-Haha...-Powiedziałem z sarkazmem.-Nie z dziewczyną, tylko z przyjacielem. Dokładnie z Dylan'em.-Dopiero teraz ugryzłem się w język. Po co ja jej mówiłem z kim?
-Am...nie no...miłego spotkania...-Powiedziała dosyć zmieszana.-Pozdrów go...ode mnie...-Dokończyła, wstając z zimnego murku.
-Dem... To mój przyjaciel. Obiecałem mu spotkanie. Odmówić nie mogę.-Powiedziałem, podchodząc do mniej. Dziewczyna bawiła się swoimi palcami, które stały się bardzo ciekawe.-Słyszysz?
-Słyszę.-Niepewnie zerknęła na moją twarz.-Rozumiem. Przyjaciele. Cóż...zakazać Ci nie mogę, prawda?-Uśmiechnęła się blado.

Demi
Szłam spokojnie drogą, kopiąc kamyki, które spotykałam na swojej drodze. Rozmyślałam, co teraz mam zrobić z zaproszeniem od Dylan'a. Jest miły, sympatyczny i naprawdę przystojny. Mam go...odrzucić? Jakoś  nie potrafię. Być może jest jedynym taki facetem na ziemi, a ja mam go odrzucić, zostawić?
Weszła do domu, ściągając po drodze buty. Usiadłam na taborecie w kuchni, wcześniej wyciągając z lodówki jogurt malinowy. Zaczęłam sączyć napój pitny. Włączyłam telewizor, aby dowiedzieć się czegoś z tego świata.

Harry
-Tak mamo. Obiecuję że jutro się zobaczymy. Nie zawiodę.-Tłumaczyłem swojej matce, iż na milion procent odwiedzę ją.
-Harry. Trzymam Cię za słowo. Nie widziałam Cię prawie 3 miesiące, to wieczność.-Usłyszałem w słuchawce.
-Mamo...przyjadę jutro, obiecuje. A teraz muszę kończyć. Kocham Cię i Gemmę. A ta w ogóle, pozdrów ją ode mnie.-Uśmiechnąłem się sam do siebie, wiedząc iż kobieta uczyniła ten sam czyn. Zawsze tak robi, gdy mówię że ją kocham.
-Też Cię kocham, Harry. Trzymaj się i pozdrów Demi.-Rozłączyła się. Włożyłem urządzenie do kieszeni spodni, dalej idąc do swojego domu. Dziś miałem naprawdę ciężki dzień. Cały dzień musiałem spędzić w szkole, a teraz wieczorem z niej wracać. Po drodze muszę jeszcze wstąpić do Demi, aby z nią chociaż 10 minut porozmawiać przed wyjazdem. Niall obiecał, że się nią zajmie przez ten tydzień. Nie wybaczyłbym sobie, gdyby jej się coś stało. Jest dla mnie, jak druga siostra, najlepsza przyjaciółka, pocieszycielka, bez niej, trudno byłoby mi żyć. Jest dla mnie tak jakby tlenem, którego brakuje mi, gdy nie ma jej w pobliżu. Dem jest cudowną dziewczyną, poszukującą szczęścia w niewłaściwych facetach, który bawią się jej sercem, jakby była to zabawka dla dziecka. Ta dziewczyna naprawdę chcę, aby wreszcie ktoś ją pokochał. Jest taką zagubioną kobietą, której nikt nie potrafi pomóc w odnalezieniu szczęścia.
Zadzwoniłem do drzwi Demi, bardzo charakterystycznym dzwonkiem.
-Cześć.-Powiedziałem, uśmiechając się w jej stronę. Było widać, że ma jakiś problem, kłopot, z którym nie może sobie poradzić.
-Hej, wejdź Hazz.-Zachęciła mnie ruchem ręki do środka. Niepewnie przekroczyłem próg domu, upewniając się, że na pewno nie będę przeszkadzał.
-To słucham co się stało. Masz jakiś problem, nie?-Zapytałem, siadając na brzegu kanapy. Dziewczyna poszła w moje ślady, wcześniej przynosząc mi herbatę.
-Rozmawiałam dziś z Dylan'em i zaprosił mnie na spotkanie w piątek. Jeszcze rozmawiałam z Niall'em i mi powiedział, że nie powinnam się z nim spotykać, ponieważ to nie facet dla mnie. I co ja mam teraz zrobić? Dylan jest naprawdę miły, słodki i przystojny. Prawie jak mój ideał, no. Harry, co ja mam teraz zrobić? Odpuścić?-Zapytała, patrząc na mnie smutnymi oczami, które były wypełnione łzami. Przytuliłem dziewczynę do swojego torsu, dając pocieszenie.
-Demi, zrobisz jak zechcesz. To twoje życie, nikt nie może Cię w nim upominać. Ale...później wszystkiego możesz pożałować, wiesz o tym.-Powiedziałem przytulając ją jeszcze mocniej. Poczułem jak mój podkoszulek, robi się wilgotny. Demi nie wytrzymała napięcia i po prostu rozpłakała się z bezsilności.
-Nie płacz, mała. Cii...-Uciszałem ją, kołysząc się raz w prawo, raz w lewo.
-Nie może tak być, wszystko można przecież naprawić. Nie chcę Dylan'a.-Powiedziała, odsuwając się ode mnie i uśmiechając delikatnie.


                                                                                 ~*~
Heej <3 Obiecałam i jest, kochani ;* Teraz liczę na komentarze, których jest coraz mniej, miśki ;c To smutne, naprawdę. :/
Kocham Was ♥
Daga x
PS. ANKIETA W PRAWYM, GÓRNYM ROGU! 

1 komentarz: